Skip to content
Menu
0
Your cart is empty. Go to Shop
0
(0)

Spotkałam na swój temat taką opinię:

“autorka manipuluje, nie nazywa rzeczy po imieniu.
W pierwszym przypadku ojciec dał klapsa. Nie wiadomo, czy dziecko płakało. Nie wiadomo nic.
W drugim, w którym słowa “mają moc”, faktycznie jest o czym rozmawiać.
Cały wpis jest rozhisteryzowany i trudno z nim dyskutować. Dlaczego uderzyłeś tak mocno, że dziecko płacze? Dlaczego nie panujesz nad sobą? Itp, itd.

Z dwoma stwierdzeniami się po prostu nie zgadzam:

1. Tak, dzieci MAJĄ pracować nad sobą, nie tylko dorośli.
2. Tak, chcę aby moi synowie nie ryczeli z byle powodu. Chcę aby umieli wyrażać swoje emocje, ale także by byli dzielni i nie użalali się nad sobą powodu.

Moim zdaniem autorka ma jakieś problemy i potrzebuje terapii. Wpis tak emocjonalny, niemal histeryczny. Dodatkowo skróty myślowych lub manipulacje pokazuje, że nie potrafi rozmawiać na ten temat i tym bardziej nie powinna doradzać innym.”

Chcę na swoim przykładzie Wam pokazać, jak czasami jest mi trudno.

Przeczytanie tego komentarza było dla mnie przydatne z kilku powodów.

Mogłam zaobserwować moje objawy stresu i utwierdzić się w tym, jak je przeżywam.

  • mocniejsze i szybsze bicie serca
  • wypieki na twarzy (zrobiło mi się gorąco)
  • zaschło mi w gardle
  • rozbolał mnie brzuch

Tak, dobrze widzisz. To był SILNY STRES. Tak silny stres z powodu komentarza osoby, której nie znam i która nie zna mnie?

Tak.

Nie znam doskonale blogosfery. Ale uczę się od najlepszych. Od Oli Budzyńskiej, Tomka Tomczyka, Andrzeja Tucholskiego, Ewy Chodakowskiej i Ojca Adama Szustaka (dwie ostatnie osoby może nie do końca są blogerami w znaczeniu ‘piszących blogi pod własną domeną’).

Te osoby mają bardzo podobne stanowiska co do postawy wobec hejtów.

Hejt je dotyka. Żadna z nich nie udaje, że spływa po niej jak po kaczce.

Im większa popularność, tym większa częstotliwość. Proste.

Na przykład Tomek usuwa komentarze oraz z miejsca blokuje nie tylko perfidnych hejterów, ale czepialskich i roszczeniowych czytelników również. Andrzej również blokuje hejterów (tak przeczytałam w książce Tomka).

I ja nie mam zamiaru robić inaczej. Co innego jest napisać “nie zgadzam się”, “nie rozumiem” a co innego personalnie kogoś rozjechać.

Osoba, która napisała ten komentarz nigdy wcześniej nie była na moim blogu. Nie zna ani mnie ani tego, jak pracuję i w jakiej formie to robię.

Ale lećmy dalej. Stanęłam na tym, że zestresowałam się (ja! Nie TEN KOMENTARZ mnie zestresował, nie TA OSOBA mnie zestresowała, tylko j a się zestresowałam).

Mialam akurat szczęście i pecha w jednym. Nosiłam Hanię w nosidle. Spała sobie. I na pewno ten stres do niej dotarł (to był ten pech). Szczęście wynikało z tego samego. Nosiłam Hanię w nosidle. Spała sobie. A ja, spokojnym krokiem, musiałam chodzić. Tam i z powrotem. Tam i z powrotem. Spoglądając na szare niebo i łyse drzewa za oknem, wiedziałam, że… ten komentarz to oznaka mojego rozwoju.

I ja nie wiem, czy ja chcę, aby mój rozwój w tę stronę zmierzał. Ten wpis nie będzie miał swojego odnośnika na fanpage’u, bo wtedy przeczyta go zbyt wiele osób. Dałam znać tylko na mojej grupie. A oprócz jej członków przeczytają ten tekst osoby pojedyncze i raczej takie, które regularnie na bloga zaglądają, a co za tym idzie, są mi życzliwe.

Dzisiaj staję przed Wami z wielkim NIE WIEM. Prowadzenie fanpage’a na Facebooku jest bardzo trudne i ryzykowne. A bez fanpage’a bloga nie czytałoby zbyt wiele osób.

Z jednej strony chcę docierać do jak najszerszych kręgów. Z drugiej – nie kosztem mojej higieny psychicznej.

I teraz UWAGA. Jeśli cokolwiek się stanie z moją działalnością w internecie, to jest to TYLKO moja odpowiedzialność. To nie jest odpowiedzialność osób, które piszą bolesne dla mnie komentarze. Ale m o j a odpowiedzialność za to, jak ja sobie z tym radzę.

Moją intencją od początku prowadzenia grupy, bloga, newslettera i fanpage’a jest pokazywanie Wam, jak psychoterapeuta (czyli osoba uznawana za poukładaną, wysoce samoświadomą i niepotrzebujacą rozwoju (sic!)) PRACUJE NAD SOBĄ. Że układa się cały czas, że relacje układa cały czas; że właśnie z tego powodu, że jestem samoświadoma, chcę się rozwijać i potrzebuję tego. Robię to z miłości do mojej rodziny i z miłości do samej siebie.

Dlatego postanowiłam Wam napisać o moich trudnościach. Dotknął mnie hejt (nie pierwszy raz) i zadaje sobie pytanie, czy na tym etapie mojego życia mam czas, siły i chęci, aby pracować nad sobą w kontekście radzenia sobie z hejtem.

Mam ważniejsze dla mnie obszary do rozwoju, a ten obszar przychodzi do mnie nieproszony.

Ułożyłam wstępny plan wyzwania, które planuje na grudzień. Uwzględniłam właściwie wszystkie Wasze potrzeby, o których pisałyście. Wyzwanie będzie się nazywało mniej więcej: “Poczuj się dobrze ze sobą. Początek i koniec”.

I ja, zamiast wczoraj i dzisiaj, lecieć z koksem, to ćwiczę głębokie wdechy 😀

Ostatnio zadałam Wam pytanie o to, jak dać znać bliskiej osobie, że się ją kocha podczas, gdy ona mówi coś okropnie przykrego. I napisałam wtedy, że pomyślałabym, że może ma rację i zaproponowałabym herbatę. Czy coś takiego.

Nie cofam mojego zdania ani na milimetr. Nie odpowiedziałam tej komentującej osobie (choć nie jest bliska) i nie wzięłam udziału w dyskusji na mój temat. Miłość okazałam w taki sposób, że prawdopodobnie nie stanę się przyczynkiem do złego samopoczucia tej komentującej osoby. Tyle mogę zrobić.

A ja się muszę z moim smutkiem, wciąż zbyt małym poczuciem wartości i wiary w swoje siły… zmierzyć.

I TERAZ, żeby nie było, że ja widzę tylko czarne. Absolutnie nie. Takie komentarze, jaki Wam przytoczyłam, to k r o p l a  w morzu podziękowań, dobrych opinii i rzeczywistej poprawy jakości życia moich Czytelniczek!!! Serio. Aż sama się dziwię.

Ostatnio napisała do mnie bliska znajoma, że m.in. dzięki moim treściom, które były asumptem do jej i męża pracy nad związkiem, przetrwali kryzys.

Wasze wiadomości e-mail:

Karolina, dzięki, poszłam na terapię.

Karolina, dlaczego trafiłam do Ciebie tak późno?!

Na każdą wiadomość odpowiadam i za każdą każdej z Was dziękuję.

Może po prostu potrzebuję podładować baterie. Chcę przygotować dla Was wyzwanie. Mam nazwę, pomysł, szkielet. I myślę sobie, że to będzie petarda chyba (uwielbiam słowo ‘chyba’). Wszystko, co dla Was przygotowuję, sama przechodzę, więc wiem, że jest dobre.

Napisałam Wam o tym, co złe. Ale też o tym, co dobre. I na koniec opowiem Wam anegdotkę spajającą całość.

Byłam asystentem rodziny w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej we Wrocławiu. Pewnego razu towarzyszyłam rodzinie podczas rozprawy sądowej, na której ważyły się losy dzieci. Zeznawałam jako świadek. Zapytana przed sąd, czy uważam, że dzieci powinny zostać umieszczone w placówce opiekuńczo-wychowawczej, odpowiedziałam, że na ten moment nie. Dzieci zostały w domu, a ich mama po wyjściu z sali przytulała mnie i niemalże całowała po rękach, mówiąc “Pani Karolino, to dzięki pani, dziękuję”. Na co odpowiedziałam: “Pani (dajmy jej na imię Anna) Anno, to nie jest moja zasługa, że dzieci przy Państwu zostają. To jest Państwa praca i ten sukces Państwo zawdzięczają sobie”. “No tak, tak, ale…” “Proszę posłuchać dalej i zapamiętać. Państwo mi nic nie zawdzięczają. Ani tego, że dzieci zostają, ani też tego, jeśli zostaną umieszczone w placówce. W obu wypadkach to jest tylko i wyłącznie Państwa wpływ i Państwa odpowiedzialność.”

Nie zostawię bloga z powodu negatywnych komentarzy.

Nie będę go pisać z powodu pozytywnych komentarzy.

Będę go pisać lub nie pisać, bo taką będę miała ochotę. I takie moje podejście dla Was wszystkich jest najbardziej korzystne.

Amen.

Aaaaaaa, no i miałam jeszcze napisać, że k a ż d y komentarz krytykujący, obrażający, czepialski, roszczeniowy, życzeniowy, z wyczuwalną negatywną intencją wobec mnie lub moich Czytelniczek będzie usuwany. Z każdego medium.

Zasada jest najprostsza na świecie: napisz coś pozytywnego lub nie pisz wcale. Ja nie chcę znać Twojej negatywnej opinii. Naprawdę do niczego nie jest mi to potrzebne. Mnie to nie służy. Nawet wtedy, jeśli “a” będzie bez ogonka lub napiszę półka przez “u” (bardziej podoba mi się “pułka”, nic na to nie poradzę).

Czy ten post był dla Ciebie pomocny?

Kliknij na serduszko i wyraź swoją opinię

Średnia ocena 0 / 5. Ilość głosów: 0

Bądź pierwszy i oceń wpis!

Skoro wpis Ci się spodobał to...

obserwuj mnie na social media

Podziel się

About Author

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *